niedziela, 27 kwietnia 2014

Miasta tajnie przeklęte - Urodzeni za drutem

 W moim przepastnym archiwum odnalazł się pewien interesujący numer tygodnika "Przekrój". Chodzi mianowicie o numer 40/3145 z 29. września 2005 roku. Znajduje się w nim artykuł Jakuba Kumocha. Skoro wspomniana gazeta nie ukazuje się od kilku miesięcy, nikt chyba nie będzie miał nic przeciwko zamieszczeniu tutaj jego treści. Niestety archiwum tygodnika obejmuje tylko roczniki od 1945 do 2000 roku, zatem jestem zmuszony ręcznie przepisać całość.
   Życzę miłej lektury.

Osiedle w Norylsku. Cztery lata temu (tj. 2001 - przyp. WUEG) miasto otrzymało status "specjalnej strefy". Kontrole wjazdowe chronią pracowników miejscowego kombinatu przed napływem nielegalnych imigrantów poszukujących pracy.

  "Dwa miliony Rosjan żyje za zasiekami i drutem kolczastym. Nie mogą żenić się z obcokrajowcami ani podróżować i panicznie boją się szpiegów. Zamknięte miasta w Rosji tkwią w epoce Breżniewa.
A za Putina powstają nowe."


   Na pozór normalne miasto. Po ulicach jeżdżą trolejbusy, dzieci chodzą do szkoły, sklepy działają tak samo jak w Moskwie i Petersburgu. Ale wokół stutysięcznego Sarowa w centralnej Rosji rozpościerają się zasieki z drutu kolczastego, a na rogatkach trwa odprawa podobna do kontroli granicznej. W ZSRR tego miasta nie było na mapach, by Igor Kurczatow i Andriej Sacharow mogli z dala od amerykańskich szpiegów pracować nad sowiecką bombą wodorową. Nie miało też nazwy. Nowa Rosja przyznała, że miasto istnieje, zamiast kryptonimu "ośrodek Arzamas-16" nadała mu imię prawosławnego świętego Serafina Sarwoskiego, rozdała mieszkańcom paszporty i obcięła większość dotacji. Na tym koniec. Drut kolczasty pozostał, a miasto
z "tajnego" przemianowano na "zamknięte".
   Sarow nie jest jedynym zamkniętym miastem Rosji. - Nikt nie wie, ile ich dokładnie jest, a ktokolwiek wie, na pewno nie zdradzi liczby - mówi anonimowy ekspert w rosyjskim ministerstwie obrony cytowany przez "Russia Journal". - Nie sądzę, żeby w rządzie ktokolwiek się tym zajmował. To po prostu pozostałość po ZSRR, która miała zniknąć, ale nie zniknęła - dodaje.
   Niezależne źródła najczęściej piszą o 42, a nawet 47 zamkniętych miastach, w których żyje łącznie dwa miliony ludzi. Część to ośrodki wojskowe, tak jak położone nieopodal polskiej granicy Bałtijsk pod Kaliningradem. 10 miast - te najbardziej sekretne - to własność rosyjskiego ministerstwa do spraw energii atomowej, jednego z najbardziej wpływowych resortów w kraju. W atomowych miasteczkach mieszka 700 tysięcy osób.

Urodzeni za drutem

   W 120-tysięcznym Siewiersku na Syberii i 86-tysięcznym Oziorsku pod Czelabińskiem trwa produkcja plutonu. w 90-tysięcznym Nowouralsku pod Jekaterynburgiem wzbogacany jest uran. Sarow produkuje rakiety, a liczący 70 tysięcy mieszkańców Zarieczyj wytwarza głowice jądrowe. Broń projektowana jest
w 50-tysięcznym Śnieżyńsku położonym nieopodal Oziorska. W wielu z tych miast stoją reaktory atomowe, które przez lata zamieniały okolicę w promieniujące ścieki i wysypiska, a mieszkańców w najbardziej napromieniowaną i najbardziej zsowietyzowaną część społeczeństwa.
   Jądrem zamkniętego miasta jest zawsze przedsiębiorstwo. Całe życie tętni wokół fabryki lub sieci reaktorów atomowych. Koncern podległy bezpośrednio Moskwie i zarządzany przez resort atomowy zatrudnia najczęściej większość mieszkańców, sam decyduje, kogo wpuścić do miasta, a kogo nie, dyrektorzy często są jednocześnie merami. (burmistrzami/prezydentami miast - przyp. WUEG)
   Obywatelem zamkniętego miasta można zostać - wystarczy być fizykiem jądrowym i dostać pracę. Miasta niechętnie patrzą na małżeństwa z ludźmi spoza. Śluby z obcokrajowcami są wykluczone, bo cudzoziemiec nigdy do Oziorska nie wejdzie. Chyba że jest szefem amerykańskiego Departamentu Energetyki.
   W wieku 14 lat każde dziecko z Leśnego, Siewierska czy Oziorska otrzymuje przepustkę. Nie rozstanie się z nią do końca życia. Na jej podstawie będzie wyjeżdżać z miasta, bez niej nie zostanie wpuszczone
z powrotem.

Przerwa w pracy w norylskiej kopalni niklu. Zdjęcie z 2003 roku. Miasto od niedawna znów ma status zamkniętego. Władze niklowego eldorado boją się imigrantów.

Życie na podsłuchu

   Życie w zamkniętym mieście to paradoks. Bezpieczeństwo socjalne połączone z ciągłym strachem.
- Ludzie boją się już samego słowa "szpieg", uważają, że cały czas są na podsłuchu i pod obserwacją - mówi Nadieżda Kutiepowa z Oziorska, działaczka praw człowieka, która walczy o otwarcie miasta. W ubiegłym roku petersburscy socjologowie próbowali badać zamknięte społeczności. Projekt sfinansowała amerykańska fundacja National Endowment for Democracy. Miejscowe władze powiedziały "Niet!".
- Jesteście amerykańskimi szpiegami, posadzimy was na 20 lat - krzyczał oficer rosyjskich służb, gdy jedna z uczestniczek starała się wyjaśnić sprawę. Niedługo później z artykułu w "Komsomolskiej Prawdzie" autorzy ekspedycji dowiedzieli się, że są"przyjaciółmi CIA", a ich współpracownicy z Oziorska przeczytali w innej gazecie, że "działali za pieniądze wujka z Zachodu", zaś ich celem było "rozbicie Rosji na małe państewka".
   Czego się boi Rosja?, utrudniając wjazd do sekretnych miast nieistniejącego już ZSRR? Przede wszystkim prawdy o wypadach i przestarzałym sprzęcie. Związek Radziecki ukrywał w miastach nie tylko technologie, ale katastrofy ekologiczne wywołane produkcją broni i eksperymentami z technologią atomową. Mieszkańcom okolic Oziorska nigdy nie mówiono, że kombinat Majak przez pierwsze 16 lat istnienia wylewał płynne odpady radioaktywne do pobliskiej rzeki Tiecza. Gdy Majak zaczął składować radioaktywne odpady w jeziorze Karaczaj, też miała to być tajemnica, ale któregoś dnia pod koniec lat 60. część jeziora po prostu wyschła.
   Gdy w tym (2005 - przyp. WUEG) roku wyschło jezioro w środkoworosyjskim Bołotnikowie, wybuchł popłoch. Tym razem władze pospieszyły z wyjaśnieniami, że wchłonęła je podziemna jaskinia. Znalazł się też świadek, który widział jak ruchem wirowym woda wpada do wnętrza ziemi.

Druga część artykułu - już za tydzień

Zdjęcia: Filip Singer
Przekrój 40/3145
29. września 2005 r.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz