niedziela, 4 maja 2014

Miasta tajnie przeklęte - Umarli dla świata

Wódka kontra atom

   Dlaczego Rosja nie chce otworzyć miast? Ze strachu. Ekologowie i dziennikarze biją na alarm: w zamkniętych miastach kwitnie alkoholizm i narkomania. - Korzenie tego alkoholizmu to połowa XX wieku, kiedy radzieckie ministerstwo zdrowia z ówczesnym resortem atomowym rozpowszechniło pogląd, że alkohol wyprowadza z organizmu radionuklidy - opowiadała w swoim programie dziennikarka ekolog Marina Katys z Radia Swoboda. - W Majaku stały beczki ze spirytusem. W czasie zmiany każdy robotnik mógł podejść i zaczerpnąć spirytusu, by "wyprowadzić radionuklidy" - opowiadała w radiu Ndieżda Kutiepowa. - Nie wymyśliłam tego. Mój ojciec też tak bronił się przed promieniowaniem, walcząc z awarią w 1957 roku. Później zmarł na raka.
   Wraz z nową Rosją przyszły narkotyki - owoc apatii i beznadziei. Kiedyś miasta były najlepiej zaopatrywane w całym ZSRR. Nawet w ostatnich jego latach. A to była tylko cena, którą ZSRR płacił "utajnionym" mieszkańcom za ich wyrzeczenia i wyniszczone zdrowie. Rosja przestała płacić, bo nie miała z czego. Pensja inżyniera w Oziorsku to około 12-14 tysięcy rubli, niespełna 400-500 dolarów. Dużo jak na  Rosję, ale w Moskwie taka pensja nikogo już nie poraża. W realiach zamkniętego miasta trudno się odnaleźć. Według Radia Swoboda w Sosnowym Borze pod Petersburgiem, gdzie mieści się elektrownia atomowa, narkotyzuje się co drugi mieszkaniec między 12. a 29. rokiem życia. W 1999 roku według niektórych badań Oziorsk miał największy procent narkomanów w całej Rosji.
   Zamknięte miasta kryją jeszcze inny sekret. Gdyby odtajnić wszelkie dokumenty i zezwolić na niezależne badania, okazałoby się, że wielu mieszkańców ma poważny uszczerbek na zdrowiu. - W latach 1992-1997 wzrost zachorowań na raka u pracowników ministerstwa energetyki atomowej trzykrotnie przewyższał wskaźnik w całej Rosji - wylicza Marina Katys. - W tym samym okresie u ludzi pracujących w obiektach jądrowych o 50 procent wzrosła liczba przypadków zaburzeń psychicznych, dwa razy częściej rodziły się dzieci z wrodzonymi wadami.
   Lawina pozwów sądowych to ostatnie, czego Rosja potrzebuje. Na razie radzi sobie z tym łatwo. Niektórzy ludzie urodzeni w zamkniętych miastach próbowali domagać się rent za uszczerbek na zdrowiu. Okazało się, że nie są w stanie udowodnić, iż w ogóle mieszkali za zasiekami. Ośrodki były tajne, a rubrykę "miejsce urodzenia" w ich dowodach uzupełniano dowolnym wpisem.


Centrum zarządzania w elektrowni atomowej produkującej prą dla Siewierska i Tomska

Umarli dla świata

   Jak całe ZSRR zamknięte miasta miały w zamyśle wyglądać zupełnie inaczej. Tuż po II wojnie Ojczyzna Proletariatu tworzyła swój program nuklearny. i potrzebowała nowoczesnych ośrodków. Przy naborze budowniczych preferowano wdowców i sieroty. Pionierzy byli umarli dla świata, mieli zakaz jakiegokolwiek kontaktu. - Ludziom nie wolno było pisać listów, informować gdzie są, nie mieli też prawa do wyjeżdżania - mówi Kutiepowa. Panował Terror i donosicielstwo. Za cały projekt odpowiadał szef NKWD Łarientij Beria.
   Projekt okazał się nie do zrealizowania. Śmiertelność przy budowie miast była tak duża, że cały czas trzeba było ścigać nowych straceńców. Poza tym pierwsi budowniczowie zakładali rodziny, rodziły się dzieci. Pod koniec lat 50. władza radziecka wprowadziła nowy system: mieszkańcy mogli wyjeżdżać z miast, mieli natomiast zakaz opuszczania terytorium ZSRR.
   Oprócz zamkniętych miast w ZSRR istniały też regiony, gdzie obowiązywało ograniczone prawo wjazdu. Stanowiły w sumie 20 procent terytorium kraju, ponad pięć milionów kilometrów kwadratowych (dla porównania, Polska ma 312 679 km kwadratowych - WUEG). Dla cudzoziemców zamknięty był cały obwód kaliningradzki, podobnie jak "strategiczny" Dniepropietrowsk na Ukrainie, gdzie produkowano rakiety. Wśród miast zastrzeżonych było kilka mających ponadmilionową ludność. Andriej Sacharow celowo został zesłany w latach 80. do Gorkiego (obecnie Niżnyj Nowogrod - przyp. aut.)- miasto to było poza zasięgiem zachodnich dziennikarzy.
   Zamykanie przed cudzoziemcami milionowych miast miało niekiedy komiczne następstwa. W 1983 roku drużyna piłkarska Dniepru Dniepropietrowsk niespodziewanie została mistrzem ZSRR. Zastanawiano się, co zrobią władze, żeby nie wpuścić cudzoziemców na mecze Pucharu Mistrzów. - Mniej więcej miesiąc po mistrzostwie ni stąd, ni zowąd rozkopano, wręcz zdemolowano główny prospekt imienia Kirowa - wspomina rosyjski biznesmen urodzony w Dniepropietrowsku. Miasto stało się nieprzejezdne. Mecze przeniesiono do Krzywego Rogu.



Groby w Norylsku. W tutejszym gułagu zginęło 3000 tysięcy więźniów politycznych.
Wychodzenie z sojuza

   Dniepropietrowsk, Tomsk, Władywostok, Perm, Kaliningrad i Nowogorod otworzono pod koniec pierestrojki. W większości wyszło im to na dobre. Nowogorod jest dziś jednym z najbogatszych miast Rosji, Tomsk zaczął przyciągać zachodni kapitał, Kaliningrad powoli odzyskuje wygląd europejskiego miasta. Inne ośrodki odtajniono, ponadawano im nazwy. Rosja zaczynała rozumieć, że nie ma nic do ukrycia, bo Ameryka pokonała ją pod każdym względem. Ale nie wszędzie zlikwidowano zasieki. Potężne ministerstwo energetyki atomowej i związane z nim lobby dyrektorów okazało się nad wyraz silne i nie chciało żegnać się ze swoim królestwem.
   A do tego szpiegomania i strach przed wyimaginowanym wrogiem zrobiły swoje. Chory strach. W 1995 roku Federalna Służba Bezpieczeństwa aresztowała kapitana armii amerykańskiej Jasona Lyncha. Znaleziono przy nim "skomplikowane urządzenia", którymi próbował "ustalić dokładne położenie" ośrodka Krasnojarsk-26 i pomóc w namierzeniu go przez amerykańskie rakiety. Biedni syberyjscy FSB-owcy nie mogli wiedzieć, że amerykańskie satelity już dawno zrobiły zdjęcia wszystkim zamkniętym miastom. Agenci nie potrafili też rozpoznać w "skomplikowanym sprzęcie" zwykłych urządzeń geodezyjnych. Lynch okazał się do tego członkiem rosyjsko-amerykańskiego projektu badającego napromieniowanie, od którego zależała część amerykańskiej pomocy. Z Moskwy wysłano wysokich oficerów, żeby osobiście przeprosili Amerykanina.
   Początek lat 90. był ostatnim momentem na otwarcie miast. Rosja Putina znów je zamyka. W 2001 roku status specjalnej strefy otrzymał północnosyberyjski Norylsk. Miasto, gdzie niepodzielną władzę sprawuje wielki kombinat Nornikiel, jest niedostępne bez przepustki, a na lotnisku odbywa się kontrola podobna do granicznej.Zamknięto je na prośbę miejscowych władz, które chciały uniemożliwić wjazd do miasta nielegalnym imigrantom z byłego ZSRR, których 10-15 milionów szuka pracy w Rosji.
   Mieszkańcy Norylska są zadowoleni. Tylko część chce żyć jak inni. W zamkniętych miastach jest praca, a dopóki państwo dba, można zgodzić się na wszystko, tym bardziej, że ludzie ci często nie znają innego życia.
- Zwierze, które urodziło się w ogrodzie zoologicznym, nie chce żyć inaczej - z goryczą mówi Kutiepowa.

Komentarz pozostawiam czytelnikom...

Zdjęcia: Filip Singer, Władymir Kazancew/TASS/Forum
Przekrój 40/3145 
29. września 2005 r.