z miejsca w miejsce dosłownie kilogramy klamotów. Noże, kompasy, niezbędniki, maska przeciwgazowa, zwój liny, dziesiątki paczek wojskowych sucharów... W rzeczywistości 10% tego wszystkiego jest niezbędne na wyprawie.
Zatem po co ta kotłowanina? Moim zdaniem pomaga to wczuć się w atmosferę wyjazdu, przygody, podróży w nieznane. Skoro wybieram się w takie, czy inne zapomniane miejsce, to nie wiadomo co mnie może spotkać. Więc może lepiej wziąć ze sobą zapasowy scyzoryk? A najlepiej pięć zapasowych scyzoryków?
Cóż - nie jestem żołnierzem Sił Specjalnych i nie mam tyle doświadczenia i tyle zaufania do własnych możliwości, żeby mocno ograniczać ilość "szpeju". Jak to mówią: "dużo sprzętu, nic talentu". ;-)
P.S.: Już wkrótce początek relacji z ostatniej wyprawy.
Co by tu sobie jeszcze kupić... |
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo nieźle tego nazbierałeś o.O
OdpowiedzUsuń