Wiszące nad głową zwęglone belki stropowe z których wystają pordzewiałe gwoździe, nie napawają optymizmem. Wszechobecny gruz grozi skręceniem kostki, przy odrobinie szczęścia - skręceniem karku. Korzystanie z gnijących schodów to czyste szaleństwo, mimo to wchodzimy na wyższe kondygnacje. Graffiti pokrywa ściany niczym katedralny fresk. Fantastyczne postacie, napisy. Kilka z nich jest bardzo szczególnych. Zaskakują zarówno treścią jak i umiejscowieniem.
Pierwszy taki napis, znajduje się na pierwszym pietrze głównej hali. Miedzy oknami wychodzącymi na porośnięte drzewami wzgórze nakreślone dwa słowa: "
Jezus Panem". Tuż obok zieje dziura w podłodze, przez którą dokładnie widać śmieci po "dzikich lokatorach" budynku.
Jakiś czas później przechodzimy przez pozostałości długiej sali. Część ścian się zawaliła, cegły pokrywają całą powierzchnię pomieszczenia. Na resztkach muru widnieje napis: "
Bóg cię widzi".
Tuż obok, przez dziurę w ścianę widzimy trójkąt z okiem w środku. Powyżej napisano: "
Bóg". Oko spogląda na nas przestraszone, zdumione. Pomieszczenie to mogło być w przeszłości łazienką.
Kilka metrów dalej slogan: "
Jezus żyje" wypisany na odpadającym tynku. Gruz wokół zdążył już obrosnąć chwastami.
Ciekawe, czy autor (lub autorzy) wspomnianych tekstów zastanawiali
się, kim będą potencjalni odbiorcy. Sądząc po butelkach, puszkach, a
przede wszystkim po zapachu niektórych pomieszczeń, nie są to stali
bywalcy muzeów, galerii sztuki, o kościele nie wspominając.
Kim są ludzie, którzy nakreślili te słowa? Czy zrobili to dla żartu, czy może z potrzeby serca? Może w ten sposób postrzegają "głoszenie Słowa Bożego"?
Słowa "
Bóg cię widzi" i "
Jezus żyje" nie brzmią tak, jak powinny. To jakby ostrzeżenia, groźby. Może to wina miejsca w którym się znajdują? Może to celowy zabieg, takie współczesne "
memento mori"? Tego się już nie dowiemy, a napisy będą straszyć z murów, dopóki czas ich nie zatrze.