środa, 3 października 2012

Co jest za tymi drzwiami?


   Słoneczny, sierpniowy dzień. Solidna bryła z czerwonej cegły widoczna z daleka, stoi, czekając. Wysoka trawa rośnie wokół betonowego ogrodzenia. Na bramie tabliczka: „Uwaga! Zły pies!”.  Teren był wcześniej sprawdzony – nie ma żadnego psa. Stalowa bramka otwiera się bez trudu. Przed nami okrągła godzina poszukiwań wejścia. O drzwiach frontowych można od razu zapomnieć – gruby łańcuch i solidna kłódka skutecznie bronią dostępu do wnętrza. Podziemny tunel od starej pompy wodnej okazuje się być ślepą uliczką. Próbujemy dalej. Wejście na dach przybudówki i próba przedostania się przez jedno z okien jest zbyt ryzykowna. Dwuskrzydłowe drzwi do warsztatu ani drgną. Zaczynają kończyć nam się pomysły.

   Czerwień cegieł, biel wietrzejącej zaprawy. Dwa metry nad ziemią, stara, pordzewiała rama okienna. Przez nią prowadzi jedyna droga do środka. Z trudem wdrapujemy się po gołym murze. Chrzęst gruzu pod butami odbija się echem w pustym pomieszczeniu.  Ruszamy dalej. Przed nami zamknięte drzwi. Czy uda się je otworzyć? Klamka skrzypi niemiłosiernie. Zawiasy nie chcą puścić. Szarpnięcie. Jedno, drugie – uważamy, żeby niczego nie zniszczyć, ale chcemy iść dalej. Nagle rozlega się trzask – drzwi otwierają się, szorując po podłodze. Droga wolna….







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz