Jedni chodzą do kościoła, inni na strzelnice, jeszcze inni do baru. Każdy ma swoje miejsce, w którym łatwiej mu zebrać myśli, wyciszyć się, zdystansować. To naturalne, że chcemy, aby te nasze małe schronienia pozostały nienaruszone. Zależy nam na wyglądzie tych miejsc, na zapachu, świetle, klimacie.
Dla członków Grupy takimi miejscami są miejsca opuszczone. Cisza, smak nieruchomego powietrza i kurzu, atmosfera porzucenia - to właśnie dlatego dla nas są one wyjątkowe. Robimy zdjęcia, kręcimy krótkie filmy, ale zawsze przychodzi moment zastanowienia, wyciszenia. Siadamy wtedy na parapecie, krawędzi dachu, czy betonowej posadzce i każdy z nas zatapia się we własnych myślach. O czym myślimy? To pozostanie tajemnicą. Może niektórzy dokonują rachunku sumienia, wspominają, analizują porażki, podejmują decyzje. Inni być może delektują się ciszą, wciskająca się do najgłębszych zakamarków duszy, przezywając swoiste katharsis.
Dlatego Whispers Urban Exploration Group przyłącza się do ogólnoświatowej internetowej kampanii "Urbexers Against Vandalism" i zgłasza sprzeciw wobec wszelkich aktów wandalizmu dokonywanych na miejscach opuszczonych i zapomnianych.
Więcej szczegółów po adresem: www.urbexersagainstvandalism.com
środa, 3 kwietnia 2013
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Sezon zimowy
Wielkanoc praktycznie już za nami. Za oknem jednak wciąż śnieg. Znowu wybraliśmy się do ośrodka wypoczynkowego. W zimowej szacie całość prezentuje się zupełnie inaczej.
Buty zapadają się aż po kostki. Wszystko równiutko pokryte białym puchem. Próbujemy przypomnieć sobie, gdzie znajdowały się studzienki, przykryte jedynie spróchniałymi deskami. Woda kapie z dziurawych rynien. Może w końcu nadchodzi odwilż?
Na jednym ze zdjęć udaje się nawet uchwycić płatki śniegu w locie.
Buty zapadają się aż po kostki. Wszystko równiutko pokryte białym puchem. Próbujemy przypomnieć sobie, gdzie znajdowały się studzienki, przykryte jedynie spróchniałymi deskami. Woda kapie z dziurawych rynien. Może w końcu nadchodzi odwilż?
Na jednym ze zdjęć udaje się nawet uchwycić płatki śniegu w locie.
czwartek, 21 marca 2013
Ząb czasu
Oznaki opuszczenia obiektu wdać z daleka. Sypiący się tynk, powybijane okna, zarastające drogi dojazdowe, wszechobecny gruz i kurz. Nazwijmy to wszystko "globalnymi symptomami opuszczenia".
Jednak, gdy poświeci się więcej czasu na obserwację, zacznie się zwracać uwagę na szczegóły. Farba odchodząca z blaszanych drzwiczek, kłódka, na której pojawiły się plamy rdzy, tajemnicze mechanizmy. Wszystko nadgryzione zębem czasu. Każdy element budynku pożerany jest przez upływający czas - najskuteczniejszego mordercę.
Czasem jednak napotykamy na zupełnie inne zjawisko. Maleńka roślinka, chwast ledwo trzymający się korzeniami warstwy mokrej ziemi. Wyrósł akurat tutaj, wśród zgliszczy hali produkcyjnej. Do martwego obiektu znów wkracza życie. A może to Matka Natura upomniała się o swój teren, niegdyś brutalnie zabrany jej przez ludzkie ręce?
Jednak, gdy poświeci się więcej czasu na obserwację, zacznie się zwracać uwagę na szczegóły. Farba odchodząca z blaszanych drzwiczek, kłódka, na której pojawiły się plamy rdzy, tajemnicze mechanizmy. Wszystko nadgryzione zębem czasu. Każdy element budynku pożerany jest przez upływający czas - najskuteczniejszego mordercę.
Czasem jednak napotykamy na zupełnie inne zjawisko. Maleńka roślinka, chwast ledwo trzymający się korzeniami warstwy mokrej ziemi. Wyrósł akurat tutaj, wśród zgliszczy hali produkcyjnej. Do martwego obiektu znów wkracza życie. A może to Matka Natura upomniała się o swój teren, niegdyś brutalnie zabrany jej przez ludzkie ręce?
czwartek, 7 marca 2013
Plany na wieczór
"Ciepłe, sierpniowe popołudnie. Czerwony dukat słońca dotyka czubków drzew rosnących na przeciwległym brzegu jeziora. Siedzę na tarasie, przed ośrodkiem, grzeję stare kości i czytam "Jaskinię" Platona.
Nieco dalej, na ławce w przeciwległym końcu tarasu dwoje młodych ludzi. Przyjechali dziś rano. W recepcji na palcach ich dłoni dostrzegłem obrączki. Małżeństwo - pewnie miesiąc miodowy. Z tej odległości nie sposób usłyszeć o czym rozmawiają. Może robią plany na wieczór? Zamykam książkę, zaznaczając kciukiem stronę na której skończyłem.
Może zagotują w czajniku wodę z ujęcia, zaparzą herbatę? Posiedzą przy stoliku na tarasie, potrzymają się za ręce, popatrzą sobie w oczy. A potem, przy świetle księżyca, wypłyną na jezioro drewnianą łódką, która stoi zacumowana przy pomostku.
Spojrzałem na ślad po obrączce na moim palcu. Tak. Ja pewnie bym tak zrobił..."
To tylko nasza literacka prowokacja. Nie znaleźliśmy takiego zapisku na terenie ośrodka. W rzeczywistości taras pokryty jest grubą warstwa liści. Czajnik poniewiera się na podłodze wśród szkła i pustych puszek. Stolik przegnił, a drewnianej łódki już dawno nie ma. Zastąpiła ją plastikowa łupinka, której jednak nikt nie wyciągnął na zimę z wody, wiec lód rozerwał burty.
Ciężkie chmury zawisły nad ośrodkiem. Nie widać słońca. W nocy pewnie znowu spadnie śnieg...
Nieco dalej, na ławce w przeciwległym końcu tarasu dwoje młodych ludzi. Przyjechali dziś rano. W recepcji na palcach ich dłoni dostrzegłem obrączki. Małżeństwo - pewnie miesiąc miodowy. Z tej odległości nie sposób usłyszeć o czym rozmawiają. Może robią plany na wieczór? Zamykam książkę, zaznaczając kciukiem stronę na której skończyłem.
Może zagotują w czajniku wodę z ujęcia, zaparzą herbatę? Posiedzą przy stoliku na tarasie, potrzymają się za ręce, popatrzą sobie w oczy. A potem, przy świetle księżyca, wypłyną na jezioro drewnianą łódką, która stoi zacumowana przy pomostku.
Spojrzałem na ślad po obrączce na moim palcu. Tak. Ja pewnie bym tak zrobił..."
To tylko nasza literacka prowokacja. Nie znaleźliśmy takiego zapisku na terenie ośrodka. W rzeczywistości taras pokryty jest grubą warstwa liści. Czajnik poniewiera się na podłodze wśród szkła i pustych puszek. Stolik przegnił, a drewnianej łódki już dawno nie ma. Zastąpiła ją plastikowa łupinka, której jednak nikt nie wyciągnął na zimę z wody, wiec lód rozerwał burty.
Ciężkie chmury zawisły nad ośrodkiem. Nie widać słońca. W nocy pewnie znowu spadnie śnieg...
sobota, 2 marca 2013
Powolna śmierć
To, że miejsce zostało opuszczone, nie oznacza, że nic się w nim nie dzieje. Wiele obiektów latami stoi bezczynie, by nagle, w ciągu kilku dni, zniknąć za sprawą buldożerów i firm rozbiórkowych. To chyba normalna kolej rzeczy - obieg materii w przyrodzie. Kiedyś obiekt tętnił życiem, potem zamarł, aż w końcu przestał istnieć.
Innym objawem powolnej śmierci miejsc opuszczonych jest przerabianie ich na śmietniska. Poniżej prezentujemy dwa zdjęcia. Pierwsze z nich zrobione zostało w czerwcu, drugie w październiku. Ktoś może uznać, że sterta gruzu polepsza... walory estetyczne obiektu. Naszym zdaniem to dopiero początek.
Innym objawem powolnej śmierci miejsc opuszczonych jest przerabianie ich na śmietniska. Poniżej prezentujemy dwa zdjęcia. Pierwsze z nich zrobione zostało w czerwcu, drugie w październiku. Ktoś może uznać, że sterta gruzu polepsza... walory estetyczne obiektu. Naszym zdaniem to dopiero początek.
niedziela, 24 lutego 2013
Rodzinne wakacje
Pozostajemy w klimacie ośrodka wypoczynkowego. Gdy robiliśmy te zdjęcia próbowaliśmy sobie wyobrazić rodziny siedzące na tych ławkach, przy ognisku. Nawet zwęglona ziemia zarosła trawą, a stoliki obrosły mchem.
O czym rozmawiali? O pracy w zakładzie? O kolejnej podwyżce cen mięsa? O reglamentowanym oleju napędowym? O ciotce, która wyjechała na wczasy do Bułgarii? O talonie na pralkę, czy małego Fiata?
Trudno się domyśleć tematów ich rozmów. Trzeba patrzeć na nie przez pryzmat historii, warunków życia w czasach socrealizmu.
Pozostaje nam słuchać, czy w szczelinach murów nie ukryły się szepty przeszłości...
A wiatr znad jeziora szumi wśród traw i krzewów...
O czym rozmawiali? O pracy w zakładzie? O kolejnej podwyżce cen mięsa? O reglamentowanym oleju napędowym? O ciotce, która wyjechała na wczasy do Bułgarii? O talonie na pralkę, czy małego Fiata?
Trudno się domyśleć tematów ich rozmów. Trzeba patrzeć na nie przez pryzmat historii, warunków życia w czasach socrealizmu.
Pozostaje nam słuchać, czy w szczelinach murów nie ukryły się szepty przeszłości...
A wiatr znad jeziora szumi wśród traw i krzewów...
środa, 20 lutego 2013
Ośrodek Wypoczynkowy
Publikujemy kilka zdjęć z opuszczonego ośrodka wypoczynkowego. Nie tak dawno temu, do tego ośrodka przyjeżdżali na urlopy pracownicy pobliskiego zakładu przemysłowego. Miejsce to było bardzo popularne, całe rodziny biwakowały, kąpały się w niedużym jeziorze, a tutejsza wieś tętniła życiem. Prosperował nawet niewielki sklepik z legendarnymi lodami "Bambino" (Czy ktoś je jeszcze pamięta? Te prawdziwe, na patyku, za które płaciło się złotówkami z orzełkiem bez korony? ). Z nastaniem kapitalizmu zakład przemysłowy upadł, ciągnąc za sobą ośrodek. Posesja kupiona została przez prywatnego inwestora. Człowiek ten najwidoczniej próbował całość remontować, jednak coś mu w tym przeszkodziło. We wnętrzu budynku wciąż można znaleźć porzucone narzędzia budowlane, puszki z farbą.
Dość dokładnie znamy historię tego obiektu, lecz nie będziemy o niej pisać. Z różnych względów.
Dziś, stojąc na dawnym polu biwakowym, ciężko wyobrazić sobie, że to miejsce przepełnione było kiedyś gwarem dzieci, rozmowami dorosłych, chlupotem wody i brzękiem butelek piwa. Może to wina pory roku? A może wina upływu lat?
Dość dokładnie znamy historię tego obiektu, lecz nie będziemy o niej pisać. Z różnych względów.
Dziś, stojąc na dawnym polu biwakowym, ciężko wyobrazić sobie, że to miejsce przepełnione było kiedyś gwarem dzieci, rozmowami dorosłych, chlupotem wody i brzękiem butelek piwa. Może to wina pory roku? A może wina upływu lat?
niedziela, 17 lutego 2013
Drzwi cz.1
Pisaliśmy już o oknach i narzędziach. Przyszedł czas na drzwi. Funkcja drzwi jest oczywista chyba dla każdego, jednak, zgodnie z tradycją, zacytujemy Mały Słownik Języka Polskiego: "ruchome zamkniecie otworu wejściowego do budynku lub jakiegoś wnętrza; sam ten otwór".
Większość drzwi, jakie przychodzi nam spotykać na naszych wyprawach jest raczej nieruchoma. Część jest zamknięta na zamek, kłódki. Trafiają się też drzwi spętane łańcuchami, zabite deskami, zaspawane. Bywają jednak i takie, które mimo upływu czasu, nadal pełnią swą funkcję. Jedynym mankamentem jest potworne skrzypienie zawiasów. Spotykamy też drzwi wyjęte z zawiasów, lezące na stertach desek, z wyłamanymi zamkami, świadczącymi o włamaniach.
Bardzo ciekawe są rozmaite tabliczki i napisy umieszczane na drzwiach. O nich napiszemy w przyszłości.
Większość drzwi, jakie przychodzi nam spotykać na naszych wyprawach jest raczej nieruchoma. Część jest zamknięta na zamek, kłódki. Trafiają się też drzwi spętane łańcuchami, zabite deskami, zaspawane. Bywają jednak i takie, które mimo upływu czasu, nadal pełnią swą funkcję. Jedynym mankamentem jest potworne skrzypienie zawiasów. Spotykamy też drzwi wyjęte z zawiasów, lezące na stertach desek, z wyłamanymi zamkami, świadczącymi o włamaniach.
Bardzo ciekawe są rozmaite tabliczki i napisy umieszczane na drzwiach. O nich napiszemy w przyszłości.
niedziela, 10 lutego 2013
Drewniany barak
Niedawno odnaleźliśmy taką oto dziwną konstrukcję. Wygląda to na barak, który miał służyć ekipie budowlanej. Co jeszcze dziwniejsze, teren jest w ogóle niezagospodarowany. Działka jest tylko otoczona betonowymi słupkami, między którymi rozpięta miała być siatka. Żadnych fundamentów, porzuconych materiałów budowlanych, tylko ta buda. W środku leży jedynie worek ze zwietrzałym cementem.
To jeden z bardziej tajemniczych obiektów na jakie się natknęliśmy, jeżeli te kilka desek można nazwać obiektem.
To jeden z bardziej tajemniczych obiektów na jakie się natknęliśmy, jeżeli te kilka desek można nazwać obiektem.
piątek, 1 lutego 2013
Leśne klimaty
Pozostajemy w leśnych klimatach. A oto próbka zdjęć z dzisiejszej wyprawy, której cel przedstawimy później.
Leśna droga z dala od cywilizacji, na pierwszy rzut oka, może nie stanowić żadnej atrakcji dla eksploratora. Wystarczy jednak wejść nieco głębiej w las. Za niewielkim wzniesieniem odkrywamy polanę zalaną wodą z ostatnich roztopów. Na samym skraju stoi stara, gnijąca ambona myśliwska.
Ktoś musiał poświęcić swój czas, materiał i włożyć sporo wysiłku, aby ją zbudować. Ciekawe jak wiele godzin spędzili w niej myśliwi? O czym rozmawiali? Czy łowy się udawały? Słuchamy...
Nic. Żadnych szeptów. Gnijące drewno milczy, nie chce się dzielić swoimi tajemnicami. Mury są bardziej rozmowne.
Leśna droga z dala od cywilizacji, na pierwszy rzut oka, może nie stanowić żadnej atrakcji dla eksploratora. Wystarczy jednak wejść nieco głębiej w las. Za niewielkim wzniesieniem odkrywamy polanę zalaną wodą z ostatnich roztopów. Na samym skraju stoi stara, gnijąca ambona myśliwska.
Ktoś musiał poświęcić swój czas, materiał i włożyć sporo wysiłku, aby ją zbudować. Ciekawe jak wiele godzin spędzili w niej myśliwi? O czym rozmawiali? Czy łowy się udawały? Słuchamy...
Nic. Żadnych szeptów. Gnijące drewno milczy, nie chce się dzielić swoimi tajemnicami. Mury są bardziej rozmowne.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)