sobota, 9 listopada 2013

Wideoteka eksploratora - prolog

   W naszej serii poświęconej filmom o tematyce związanej z Urban Exploration niewielką wagę przywiązywać będziemy do treści i ogólnych walorów. Skupimy się na raczej tym, w jaki sposób przedstawiani w nich są sami eksploratorzy, jakie techniki stosują, jakie jest ich podejście do UE (chodzi o Urban Exploration, nie o Unię Europejską). Postaramy się wykazać jakie "błędy w sztuce" popełnili i czego możemy się od bohaterów nauczyć. Nie będzie to cykl krytyki filmowej, lecz próba odkrycia w jaki sposób widz może odbierać Urban Exploration.
   Zastrzegamy sobie prawo do spoilerowania i absolutnie subiektywnej oceny omawianych filmów. Nie jesteśmy specjalistami w tej dziedzinie, tylko ludźmi, którzy czują się poniekąd związani z tematyką w nich poruszaną.
   Mile widziane są oczywiście Wasze komentarze co do naszych wniosków i ocen oraz propozycje filmów, które, Waszym zdaniem, powinniśmy obejrzeć.

   Pierwszym filmem, którym się zajmiemy, będzie niemiecki film "Urban Explorer" reżyserii Andy'ego Fetsher'a.

A na koniec zdjęcie legendarnego telewizora marki "Lazuryt", odnalezionego podczas jednej z wypraw.


niedziela, 27 października 2013

Jubileusz

   W tym miesiącu mija rok od kiedy działa Whispers Urban Exploration Group. W tym czasie zwiedziliśmy dziesiątki obiektów, zrobiliśmy setki (tysiące) fotografii i przeżyliśmy niejedną przygodę. Przed nami jeszcze wiele do odkrycia, wiele niepowtarzalnych miejsc czeka na nas. Szepty dawnych lat przyzywają.
   Wszystkim czytelnikom dziękujemy za cierpliwość, bo na niektóre posty trzeba było długo czekać.
Niewykluczone, że w przyszłości się to zmieni, bowiem w planach grupy pojawiła się poważna akcja rekrutacyjna o której napiszemy już wkrótce.

Keep exploring!

"Blood Brothers"

czwartek, 26 września 2013

Hotel

   Poniżej prezentujemy zdjęcia z wyprawy do opuszczonego budynku, który miał być w przyszłości hotelem. Trudno powiedzieć, kiedy budowla została porzucona. Znaleźliśmy z roku 2001 oraz skrawek jakiegoś dziennika dotowanego na rok 1968. Całość jest w stanie surowym. Dwa,czy trzy krzesła znajdujące się w środku to pozostałości po dzikich lokatorach. Podobnie jak kanapa, butelki po wódce i kieliszki. Obiekt składa się z dwóch podpiwniczonych, dwupiętrowych budynków, połączonych zewnętrznym korytarzem. Mniejszy budynek miał zapewne pełnić funkcję biura, recepcji. Większy, o długości ponad stu metrów zawiera kilkadziesiąt apartamentów.
   Najbardziej frustrującym momentem wyprawy było poszukiwanie otwartych drzwi, lub okna na balkon na drugim piętrze, gdzie chcieliśmy urządzić sobie przerwę obiadową.
   Do największych ciekawostek i jednocześnie tajemnic należy... wielki pluszowy miś, którego znaleźliśmy w piwnicy budynku.



















piątek, 6 września 2013

Krypta

   Po długiej ciszy publikujemy kilka nowych zdjęć z ostatniej wyprawy. Celem jej był wprawdzie inny, o wiele większy obiekt, lecz "na rozgrzewkę" prezentujemy fotografie grobowca, który odwiedziliśmy po drodze.
   Data 1859 jako konstruktora wskazywać może Camillusa von Brand, dawnego właściciela pobliskich majątków. Von Brand zmarł w roku 1857.
   Mauzoleum pojawia się w dwóch lokalnych legendach.
   W pierwszej z nich Camillus von Brand, umieszcza szczątki swojego ojca w nowo wybudowanym grobowcu rodzinnym, co było niezgodne z jego wolą zmarłego. Upiór ojca Camillusa miał się błąkać po polach i złorzeczyć. Oczekiwał bowiem, że pochowany zostanie na cmentarzu wiejskim.
   Z kolei inna legenda mówi o upiorze samego Camillusa, który jako jeździec pojawiał się w okolicznym
parku prosząc przypadkowych przechodniów o wyregulowanie zegarka, za co ofiarowywać miał znaczną kwotę pieniędzy.

   Dziś krypta jest zdewastowana i zarośnięta przez chwasty. We wnętrzu panuje chłód i ten charakterystyczny rodzaj ciszy, którą pozostawiają po sobie zmarli. Jedyny dźwięk jaki słychać to szelest żab, zwiedzionych panującą tu wilgocią, skaczących po zeschłych liściach. 









   

poniedziałek, 29 lipca 2013

Chłód

   W odwiedzanych przez nas budynkach zawsze jest chłodno. Ciężko jest czasem wytrzymać to przejmujące zimno promieniujące z murów. Jednak biorąc pod uwagę ostatnią falę upałów, która nawiedziła nasz piękny kraj, jesteśmy skłonni całymi dniami przesiadywać w takich miejscach.
    Chłód ten kojarzy się ze śmiercią. Coś umarło w tym miejscu, coś odeszło. Zwiedzając takie obiekty, ma się czasem wrażenie, że jest się w pustym grobowcu.
   Albo w kostnicy.


   Zważywszy na upały, publikujemy zdjęcia... śniegu. :-)

piątek, 5 lipca 2013

Licznik czasu

   Czym jest czas?
   Zgodnie ze zwyczajem cytujemy Mały Słownik Języka Polskiego: "nieprzerwany ciąg następujących po sobie chwil, nieprzerwanie trwanie".
   Nieco ciekawszą definicję odnajdujemy na Wikipedii: "skalarna (w klasycznym ujęciu) wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi w tym samym miejscu." (http://pl.wikipedia.org/wiki/Czas)
      Wielcy filozofowie i naukowcy tworzyli własne teorie na temat czasu. Nam nie udało się jeszcze stworzyć własnej. Jednak niewątpliwie czas musi być czymś ważnym, skoro komuś zależało na tym, żeby go mierzyć.
   Podczas ostatniej wyprawy odnaleźliśmy licznik czasu, umieszczony na jakiejś stalowej konstrukcji. Nie sposób odczytać w jakich jednostkach był on mierzony. Czy były to sekundy, godziny, dni? Może przyjęto zupełnie inną skalę pomiaru? Można jedynie odczytać napięcie (V), częstotliwość (Hz) i rok 1979.
   Trzeba jednak rozróżnić dwie rzeczy. Licznik czasu to nie to samo co zegar. Zegar jedynie pokazuje obecny stan danej wartości, w tym wypadku czasu - podaje godzinę. Licznik jednak... rozlicza, dobitnie ukazuje ile czasu już upłynęło.
   Szkoda, że żaden licznik czasu nie pokazuje ile czasu jeszcze zostało...
   Patrząc na to zdjęcie można mieć mieszane uczucia. Skoro licznik czasu już nie bije, to znaczy że czas się zatrzymał? Może dla miejsca w którym się znajduje. Dla nas - na pewno nie.


wtorek, 11 czerwca 2013

Warsztat i kotłownia

   Mimo tak niefortunnego przebiegu ostatniej wyprawy, udało nam się zrobić kilka ciekawych zdjęć. Jak już pisaliśmy, przed konfrontacją z psem w "Pomieszczeniu socjalnym", zwiedziliśmy warsztat i kotłownię. W na stole w warsztacie znaleźliśmy kielnię, wałek do malowania i kilka innych przedmiotów nieznanego pochodzenia i przeznaczenia. Po podłodze walały się stare rękawiczki robocze, a na ścianie wisiał kalendarz z 2003 roku. W schowku obok na pólkach była masa wszelakiego żelastwa i narzędzi.
   W kotłowni był, rzecz jasna, imponujących rozmiarów piec i pokaźny silnik elektryczny. Znaleźlismy tam również pewne tajemnicze urządzenie, prezentowane na ostatnim zdjęciu.
   Może pomożecie w rozwikłaniu zagadki jego przeznaczenia?






środa, 5 czerwca 2013

Nieproszeni goście

   Pisaliśmy już o różnorakich zagrożeniach czyhających na eksploratorów. Póki co udawało nam się ich szczęśliwie uniknąć. Niestety podczas ostatniej wyprawy nie mieliśmy tyle szczęścia. Mówiliśmy już o zdradliwym dachu z papy, jednak to, na co natknęliśmy się wewnątrz obiektu, kompletnie nas zaskoczyło.
   Po wielu trudach udało nam się dostać do środka. Zwiedzaliśmy kotłownię w starej gorzelni. Zrobiliśmy zdjęcia pieca, warsztatu i postanowiliśmy przejść dalej przez drzwi oznaczone napisem "Pomieszczenie socj". Chodziło, rzecz jasna o "Pomieszczenie socjalne". Olejna farba w kolorze jasnego brązu zaczęła się już łuszczyć. Już mieliśmy pociągnąć za klamkę, gdy jeden z nas, tknięty nagłym przeczuciem spojrzał przez szparę u dołu drzwi. W tym momencie wywiązała się następująca rozmowa:
   - Czekaj... Tam jest pies
   - Co?
   - No pies. Stoi tam i gapi się na mnie.
   - K...a. Co robimy?
Jeden z nas został poza obiektem i uzbrojony w lornetkę oraz krótkofalówkę obserwował perymetr. Postanowiliśmy podzielić się z nim nowiną.
   - W pomieszczeniu socjalnym jest pies.
   - Jaki pies?!
   - Nie wiem. Jakiś skundlały doberman. Ma obrożę.
   - Pamiętajcie, że ktoś go musi karmić.
Pies był naprawdę duży i nie przejawiał ochoty na nawiązywanie nowych znajomości. Gdy bydle zaczeło szczekać podjęliśmy szybką decyzję i wyszliśmy dokładnie tą samą drogą, którą dostaliśmy się do środka.
   W pośpiechu i stresie nie udało nam się niestety zrobić zdjęcia czworonogowi. Strach pomyśleć co by było, gdybyśmy otworzyli te drzwi...




piątek, 31 maja 2013

Get your motor running, head out on the highway. Looking for adventure, and whatever comes our way.

   Tytuł posta zaczerpnęliśmy z tekstu piosenki zespołu The Cult (nie mylić z polskim Kultem). Prawdopodobnie po lekturze tego posta wielu Czytelników uzna, że jest to trochę na wyrost, ale odrobina groteski jeszcze nigdy nikogo nie zabiła. Poprzednio pisaliśmy, że wzrost jednego z członków grupy może być problemem. Nie chodzi tu jedynie o fakt, że często musimy przeciskać się przez wszelkiego rodzaju szczeliny, dziury, zakamarki i ramy okienne aby dostać się na teren badanego obiektu. Problem może polegać na tym, że na ostatnią wyprawę wybraliśmy się samochodem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby samochodem tym nie była ikona polskiego przemysłu motoryzacyjnego, czyli fiat 126p.
   Trzech chłopa plus trzy plecaki ze sprzętem to raczej limit ładunkowy tej maszyny. Ledwo się pomieściliśmy, ale ubaw był po pachy. Napęd na tylną oś i kałuże głębokie na kilkanaście centymetrów pozwalają na skuteczne podróżowanie w zgodzie z zasadą "do przodu bokiem". Trzeba teraz nieszczęsną maszynę umyć, bo błoto jest nawet na dachu...

   W kolejnym poście napiszemy o tym, jaka niespodzianka czekała na nas w obiekcie, który ostatnio odwiedziliśmy.



wtorek, 28 maja 2013

Witamy na pokładzie!

   Ostatnia wyprawa była dla całej grupy prawdziwym wyzwaniem. Nie sposób w jednym poście opisać wszystko co się tego dnia wydarzyło. Przyjmijmy może kolejność chronologiczną.
   Zacząć należy od powitana w szeregach Whispres Urban Exploration Group nowego pasjonata opuszczonych miejsc. Wprawdzie znaliśmy się już od dawna, ale dopiero na ostatniej wyprawie przeszedł on prawdziwy "chrzest bojowy". Z narażeniem życia poszukiwał wejścia do obiektu. Nie wdając się w szczegóły, powiemy tylko, że stare dachy pokryte papą bywają zdradliwe. Dobrze przez dziurę wpadła tylko noga, a nie cały eksplorator. Przydała się też umiejętność wspinaczki po piorunochronie.
   Jedynym mankamentem może okazać się ponadprzeciętny wzrost nowego towarzysza broni. Szczególnie, jeżeli na wyprawy jeździć będziemy naszym wyjątkowym środkiem lokomocji.

   O tym w następnym poście.